Nie uskarżam się gdy coś zgnije lub coś padnie mimo chęci. Bo to całe nieszczęście w swoim ręku miałem i dziękuję, że jeszcze coś zostało. Zagrodziłem drogę do upadku na dno mojego serca, które mocno krwawiło, wydaje się, że pękło pewnego październikowego dnia i cieszę się, że nie było większych szkód, mimo że są ogromne. Chcę sprawdzić w jakie korzyści zamienią się te szkody i chcę zebrać ich owoce. Chcę zbadać wartość lekkomyślności, próżności i pychy w obliczu, odpowiedzialności i pokory. Nic bowiem nie jest takie jak wygląda na zewnątrz, bo to najważniejsze, jest niewidoczne dla oczu.
Wszystko jest ukryte w nieprzebranych czeluściach umysłu, każdego umysłu. Tego, który mówi to moje, tamto też moje, tego nie dotykaj, bo moje, tym się nie zajmuj, bo moje, tym się nie interesuj, bo moje, teraz będzie tak, jak ja uważam, a nie inaczej, nie, bo nie chcę, nie tak, , nie, nie nie, bo mi się nie podoba, nie tak, bo nie mam czasu, nie tak, bo nie pora, nie tak, bo za gorąco, nie tak, bo za zimno, nie teraz, tylko jutro, nie jutro, tylko w tej chwili, nie teraz, tylko za rok, nie ten kolor, tylko inny, nie, nie to miejsce, tylko inne, nie ten kanał, tylko inny, bo ja tak chcę, nie w ten sposób, tylko inny, nie ten smak, tylko inny, a może jeszcze inny, bo nie dobre, dobre i tak będzie, bo ja tak chcę, nie ten kwiat, tylko inny, nie ten parasol, bo za duży, nie ten, bo za mały, nie ten znów, bo nie pasuje, nie ten bo duży, nie ten, bo wiatr go porwie. Nie ten wreszcie budyń tylko taki, nie ta kawa, tylko inna, bo inna niedobra, nie ten film, tylko inny, teraz taniec, a teraz siedzimy, ten jest taki, a tamten to głupek, bez końca można, absolutnie bez końca. Ale takim duszom również należy się szacunek z takiego powodu, że przyszli na świat z przyrodzoną godnością, której nigdy nie można im odebrać. To nie jest ich wina. Zapewne te skrajności mają swoja proweniencję ukrytą w młodości, w dzieciństwie. Tacy już są i należy to uszanować, zaakceptować, co nie znaczy w żadnej mierze, że trzeba się z tym zgadzać. Każdy jest innym człowiekiem, ma swoje potrzeby, oczekiwania, własne smutki i radości, własne argumenty. Każdy wszak wymaga szacunku. Nie oznacza to również, a może przede wszystkim nie wolno takim duszom narzucać swojego punktu widzenia innym dzieciom tego świata. Dochodzimy wtedy do absurdalnego przekłamania pojęcia przyzwoitości i tolerancji.
Cóż to jest tolerancja? Etymologia tego słowa jest dość prosta, ale często spotkać się można z aberracyjnym wypaczeniem tego pojęcia. Tolerancja, to akceptacja, zgoda na odmienność, na inne wyznanie, pomysły, potrzeby; wszystko się zgadza. Różnica we właściwym jej pojmowaniu polega na tym, że tolerancja kończy się wtedy, gdy tolerowany narzuca własną osobowość, tolerancja kończy się wtedy, gdy mówiąc wprost, zaczyna się wolność drugiego człowieka. Ot, po prostu wtedy, gdy tolerowany dopuszcza się takich czynów, zachować, że tolerujący może dać kopa w tyłek, odmówić dalszej współpracy.
Ważne jest również zachowanie innej duszy, albowiem działa to w obie strony. Dojdę do pojęcia kompromisu, syndromu sztokholmskiego oraz AA oraz DDA . Dojdę to tego czy są słuszne działania, aby w imię wyższych konieczności, np. dzieci - polegnąć. Myślę, że warto, myślę, że nie tylko wobec tak nadrzędnego celu. Pytanie jest w jaki sposób, kiedy i gdzie.
Wszystko przede mną.
Czy nie jest lepiej szeptać tam, gdzie inni krzyczą? Czy warto jest nie wierzyć w nic? Czy warto żyć tylko dla siebie? Czy warto w obliczu trwogi szukać pomocy, a potem o tym starać się pamietać? Czy warto zapominać o swoich obrzydliwych czynach? Czy warto mówić, że coś nie było, skoro było? Czy warto mieć romantyczną duszę i sięgać tam, gdzie może coś uda się znaleźć - to coś znaleźć...? Czy warto stanać przed lustrem w prawdzie, nie dla poklasku i samozachwytu-wyłącznie dla siebie