Zbrodnia
ilekroć usłyszysz głos poniżonych i bitych
niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda
dla szpiclów katów tchórzy - oni wygrają
masz mało czasu trzeba dać świadectwo
Nie, nie pogarda, tylko na powróz ich trzeba. Na powróz w imię sprawiedliwości, nie sprawiedliwości społecznej, tylko sprawiedliwości boskiej. Cóż to jest sprawiedliwość? Jest to niezbywalna chęć oddawania komuś tego, co jest mu należne. Mordercy powróz, a żołnierzowi pluton egzekucyjny. Trzeba dać świadectwo...bo masz mało czasu.
Albowiem każda zbrodnia wymaga kary, wymaga osądzenia i kary. Od wykonania kary wobec wyższych celów można odstąpić, natomiast musi ona być wymierzona. Dotyczy każdej duszy zagubionej, każdego człowieka, bo nie to umniejsza szacunku jakim się go darzy. Kiedyś idącemu na szafot, czy pod ścianę towarzyszył ksiądz, też bliska osoba i wcale nie są to pogańskie zwyczaje, jak to powiedziano w Krzyżakach. To w imię zasad i niezbywalnych wartości praktykowano takie zwyczaje; nie potępiano człowieka, tylko jego czyny.
Takie zwyczaje, a raczej zasady dotyczą również dusz, których czynów, czy zachowań nie sposób tolerować w pojęciu innego człowieka. Jednak ja uważam, że każdy człowiek ma w sobie ppokłady dobra i do oceny pozostaje jakie. Każdy ma wrodzone dobro i od jego wyborów zależy jak będzie to wykorzystane. Nie zakochałem się kiedyś w potworze, tylko ważyłem, co jest dla mnie najważniejsze, patrzyłem na to dobro, starałem się ocenić ile jego pokładów odnajdę w kopalni serca. Zaradność, gotowość do przetrwania w najtrudniejszych sytuacjach była ujmująca, zaś gospodarność i oszczędność świadczyły o silnym charakterze, skorym do poświęceń. Przypominał mi się dziadek, który zawsze z prostym kręgosłupem stawał i walczył z największymi upiorami. Miał zawsze swoje zdanie, ale go nie narzucał. Przypominał mi się kolega, który mawiał, że nie dobrobyt zdobi człowieka, tylko to, że w harmonii życia można go zdobyć, a my nie mieliśmy praktycznie nic.
Nie zwracałem uwagi, że pod maska siły ducha, twardości, kryją się upiory tak trudnego charakteru, trudnego dla mnie do zaakceptowania, która wyjdą na powierzchnię, pokażą swoje zęby, diabelski ogień.
Przekonanie o tym, że nic złego się nie stanie, spowodowało, że pojawił się alkohol, czasem więcej, a czasem mniej. Upiory zaczęły wychodzić, pogrążało to coraz bardziej mnie w pewności, że to ona jest źródłem mojego cierpienia, było chlania coraz więcej i coraz więcej. Żyłem w świecie iluzji i oczywiście zaprzeczeń. Przecież ja nic złego nie robię, to tylko od czasu do czasu, małe ilości. Przecież ja mogę nie pić, to nie jest problem, nic złego się nie dzieje. To tylko na imprezach, czy na grillu, to tylko dlatego, ze była impreza firmowa, to dlatego, że dawno się z kimś nie widziałem. Musiałem leczyć kaca, potrzeby stawały się coraz większe, a ja tłumaczyłem, że jedno piwo nie zaszkodzi, byłem na permanentnym głodzie.
To dopiero początek.
Ona cierpiała, ja tego nie widziałem zamroczony i szukający okazji, a demony szalały...
Dodaj komentarz