Cześć,
patrząc na świat, gdzie ludzie ludziom zgotowali ten los, wypadałoby być na tyle spotrzegawczym, aby zauważyć, że nic, ale to nic nie jest takie, jak się wydaje. Wszystko ma swoją przyczynę, ale co więcej - ma swój skutek.
Skutki są o to takie, że już chyba znudziła się ludzkości pandemia, jakieś wymyślone słowo dla stada, żeby je zapędzić do kąta i operować bez przerywania snu. Każdy, kto na to pozwoli staje się wyłącznie narzędziem, nie, nie narzędziem, staje się paprochem, z którym należy postępować jak to z paprochem się postępuje. Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że to już nie jest komunizm, bo mimo terroru, jednak aż tak daleko ta ideologia się nie posuwała.
Może zaczniemy nie od Adama i Ewy, bo to temat na dysputę co najmniej doktorską, ale było sobie dwóch Panów, obaj z solidnymi, odpowiednimi korzeniami sięgającymi Żydów aszkenazyjskich- kto nie wie skąd pochodzili i kogo spłodzili, to sobie może pamięć albo odświeżyć, albo uzupełnić - którzy napisali pewien list. List ten, ohhh słynny list otwarty, który jak uczono jeszcze w latach 90-tych zeszłego wieku stanowił wieko, a może gwóźć do trumny systemu totalitarnego. "Ale komunie przypierdolili" - pamiętam jak dzis słowa wspomnień. Jednak dziś myślę, że to nie tak, albowiem stawiam pytanie dość infantylne, jednak stawiam. Czy ktoś ten list czytał? Mam na myśli oczywiście list Kuronia i Modzelewskiego z 1965 roku.
Czy ktoś to czytał?
Czy ktoś to czytał?
Istnieją dwie możliwości odpowiedzi na pytanie zamknięte. Tak albo nie.
Jeżeli ktoś nie czytał, to raczej nie powinien wypowiadać się w tej materii, gdyż rozmowa i dyskusja na ten temat nie ma sensu. Przekonanych nie da się wyprowadzić z błędu, a nie przekonani pozostaną w swoim uporze. Tak wyglądają zaszłości od pokoleń istniejące i zbierające swoje żniwa z dzieci i wnuków.
Jeżeli zaś ktoś to czytał i potrafi czytać, bo jest świadomy, to chyba superpozycja mowy tego tekstu powinna co najmniej zastanawiać. O to bowiem, nie polega już na krytyce systemu w kierunku negacji zasad i wartości. Przekaz tego jest jasny. To zbytnia łaskawość systemu prowadzi do zuchwalstwa. Należy w sposób bardziej konsekwentny prowadzić walkę z wszelkimi przejawami niezależności i alienacji od Państwa, od Partii. Trockizm do potęgi, który wymyślił pesele, takie numerki jak w Oświęcimiu, nie ma nazwiska ani imienia, nie ma historii, nie ma wpomnień, nie ma nic, nie istnieje, jest trybikiem systemu, bez własnej woli. Pracuje "kurwa za miskę ryżu". Każdy jest bezimiennym numerem identyfikacyjnym, który jak Kuroń pisał do żony "kocham cię prawie tak samo jak partię".
Z czym dzisiejszy świat się kojarzy? Kto ogląda telewizje rozmaite (Antonio Gramsci - przemysł rozrywkowy, rozbudzanie wyobraźni), niektóre dla zmylenia przeciwnika zwane publicznymi, inne krzyczą, że są niezależnie, ale nie zależne od czego, a od czego zależne to już próżno szukać, ten wie, że narracja co do głównych, najważniejszych priorytetów jest dokładnie taka sama. Od roku nie słyszałem, żeby ktoś umarł na inna chorobę niż powikłania COV2. Nie ma już nowotworów, nie ma udarów, nie ma zawałów, nie ma nic, zupełna pustka. Dziś umieramy na wymyśloną chorobę, która już się wypala, ale swoje cele na pewno zrealizowała.
Is fecid cui prodest (podobno Seneka, ale nie daje wiary).
Niedlugo troche o tych, którzy skorzystali. Po prostu nie wierzę w bajki telewizyjne, wole tradycyjne, albowiem są wielką mądrością, takim ukrytym nauczycielem życia, gdzie morał, czy też ich sentencja jest zawsze zgodna z kultura i wiekowością tych ludzi, którzy tu i teraz żyją, tudzież kiedyś żyli i też się starali.
"Niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda
dla szpiclow katów trzórzy - oni wygraja
póją na twoj pogrzeb i z ulga rzucą grudę
a kornik napisze twoj uładzony życiorys" - moj jeden z ulubionych Zbigniew Herbert.
Nie poddajemy się :)