Szczepionka
Waldek,
poznałem go w dziwnych okolicznościach. To czlowiek, który wydawał się chłopem w spódnicy. Przyszedł do mnie załatwić sprawę; z dzieckiem przyszedł. Byłem bardzo zajęty i nie miałem ochoty rozmawiać. Siedział... Mówił coś, zupełnie go nie słuchałem, ale wpadło mi w ucho słowo szczepionka. Jakiś klucz do mojej świadomości, którym otworzył te drzwi, wydawałoby się nie do otworzenia. Słuchałego go z zainteresowaniem, które to zainteresowanie przerodziło się w ogromną ciekawość. Możliwe, ze ciekawość stała się tym katalizatorem, ale dziś wiem, że był to raczej jego sposób bycia. Bezpretensjonalny człowiek, który przyszedł załatwić szybką sprawę, ale z ujmującym spojrzeniem na świat, świadomy własnej wiedzy, pewny własnych opinii.
Nie, nie mówił co jest złe, a co jest dobre, bo wypieprzyłbym go za drzwi; mówił tylko o tym, że są alternatywy, że można inaczej, że beznamiętne patrzenie na ludzi, którzy mowią co myśleć, jest bezużyteczne, że nie prowadzi do rozwiązywania problemów, tylko je powiekszają. Mówił o szczepionkach właśnie, ale w tym pojęciu, w naszej pierwszej rozmowie zobaczyłem coś, co odkrywałem potem przez lata. Być może nie odkryłem do dziś. W czerwcu tego roku, gdy oglądałem swoje życie z lotu ptaka, czy też lotu balonem, zobaczyłem jakże wyraźnie, że rozmowa wtedy oraz późniejsze, wpływały na mój świat, jak ważne one były dla mnie, a teraz stają się jeszcze ważniejsze. Doceniam, że życie jest warte tylko wtedy, gdy ważny jest jego sens.
Mówią w telewizji o tolerancji, o akceptacji, mało tego, nakazują podziwiać nowomowę, mówią o absurdalnej nienawiści. Mówią też, nienormalość to norma, a norma to choroba. Bełkot jakiś, licytowany z kolorowych sfer, które myślą, że zawładną ludzkimi umysłami. Warto sprawdzić preweniencje tych pojęć i upewnić się, że jednak trzeba to odrzucić. Kiedyś umierali dzielni ludzie w imię Boga, podbijali świat, aby zapewnić byt rodziny, walczyli za swoje kobiety, za ich honor, umierali dla Ojczyzny też. Umierali dla zasad i wartości, które zawsze wydają się lepsze niż ich brak. Niedawno usłyszalem, że "wole umrzeć na parkiecie, niż w łożku". Całkowicie podzielam ten punkt widzenia, z tym, że wolałbym żyć rok szczęśliwy niż 100 lat bedąc nieszczęśliwym.
Spotkaliśmy się z Waldkiem jeszcze kilka razy....