• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

jestem jaki jestem

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
01 02 03 04 05 06 07
08 09 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 01 02 03 04

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Archiwum

  • Lipiec 2022
  • Lipiec 2021
  • Czerwiec 2021
  • Maj 2021
  • Luty 2021
  • Styczeń 2021
  • Lipiec 2020
  • Czerwiec 2020
  • Maj 2020
  • Kwiecień 2020
  • Marzec 2020
  • Listopad 2019
  • Październik 2019
  • Wrzesień 2019
  • Sierpień 2019
  • Lipiec 2019
  • Czerwiec 2019
  • Maj 2019
  • Kwiecień 2019
  • Marzec 2019
  • Luty 2019
  • Styczeń 2019
  • Grudzień 2018
  • Listopad 2018
  • Październik 2018

Archiwum 18 października 2018


Dekadencja

 

 

https://www.youtube.com/watch?v=v9igMV50-K8

 


czy to ja jestem? Czy o mnie śpiewa ten wyjątkowy człowiek?

 

Wierzę, że poszedł do Nieba. Alkoholizm, ta straszna choroba, podstępna i śmiertelna, dosięga wyłącznie wielkich ludzi. Jeśli ktoś tego słucha i łza mu się nie zakręci, to jest kłamczuchem i łajdakiem, niewartym tego, żeby mu podać ręke. Wbrew pozorom molowe tony mówią o radości, a tym, że warto, że warto, że warto być. Warto poczuć zapach wiosny, smak lata, obejrzeć jesienne liście, wykąpać sie w bieli śniegu. Warto wdepnąć w gówno, żeby potem z zapałem czyścić buty. Nie miałem nic, wpadłem do studni, potem znów i jeszcze raz. Był ktoś, pociągnął za rękę, bo ledwo łapałem powietrze i powiedział, ze nie z takich studni mnie wyciągał. Tyle, ża to studnia była pełna swiatłowodów. Światło gdzieś w około krąży. Zawsze wygra z ciemnością.

 

Kroić chleb i posmarować masłem, wysłać list i czekać, mieć serce, gdzie tli się świeczka z małym ogarkiem i chronić je od zapomnienia. Czy to nie jest metafizyczna istota duszy? Czy to nie jest radość, tęsknota, miłość, walka? Tak kiedyś ludzie żyli, tak właśnie istniał świat.

 



 

"Latem pracował w ogrodzie. Zimą wyrabiał koszyki i maty. Szył sobie sam ubrania i przyrządzał posiłki.

 

Poświęcał modlitwie godziny wolne od pracy. Tak zbiegał rok, a gdy mijał, wydawał się prawie krótki."

 

18 października 2018   Dodaj komentarz

Samotność dobra, czy zła?

 

Nie, nie chcę samotności. Nie dlatego, żebym uważał, że jest to forma kary, nie dlatego tym bardziej, żebym uważał, że to jakaś forma zemsty. Nie przyjmuję do wiadomości pojęć takich jak zemsta, czy odwet. Rozumiem wybory i konsekwencje tychże. Za bardzo potrzebuję ludzi...

 

Siedzieliśmy z kolegą w jego domku, rozmawialiśmy o wszystkim. Całą noc, radio grało, nawet pamiętam jego ulubioną stację. Nikt nie wiedział gdzie byłem, telefon dzwonił, nie odbierałem, słuchałem go, on słuchał mnie, nikt nie wiedział gdzie byłem i nikt nigdy tego się nie dowie. To nie była samotność, bo wiedziałem, że ktoś się martwi, niepokoi, ktoś czeka. Rozmawialiśmy tak wiele razy, wiele nocy w ciągu kilku kilku ostatnich lat, może nawet kilkunastu. On wiedział, że jestem raczej gadaczem niż słuchaczem i szanował to. Szanował z uśmiechem, absolutnie z wyrozumiałością i taktem. Mówił mi, że każdy człowiek ma wybór jak chce żyć, ale też musi sam sobie radzić z nimi i ponosić ich konsekwencje. Mówił, ze bez względu na to, czy pracujesz na 5 etatów, czy 1/5 etatu, to godziny, dni i lata upływają tak samo, bez względu na to, czy biegasz maraton, czy palisz i pijesz - masz jedno życie, które ktoś dał i nic w zamian nie wymaga. Jak je spożytkujesz, to tylko twoja sprawa i sam się będziesz z tego rozliczał. Ale też nic nie dostaniesz za darmo, bo jak dostaniesz raz, to będziesz chciał kolejny i straci to sens.

 

Wrócimy do tego, bo kto pokocha swoją celę, ten znajdzie spokój

 

 

 

18 października 2018   Dodaj komentarz

Nataleczka

 

z czym może kojarzyć się Malbork? Pewnie z zamkiem Zakonu Krzyżackiego, zbrojnym ramieniem Papieża i Cesarza I Rzeszy?. Może jednak z filmem śp. Aleksandra Forda? Może z dzielnym Jurandem ze Spychowa, który dla swojej córki oddał życie, bo trudno nazwać to inaczej? Rubasznym Maćkiem? Zbyszkiem, co to dla kobiety poświęcić gotów był siebie? Może ze słynnymi mieczami wbitymi w ziemię? Może z bitwą pod Grunwaldem, w której polski oręż zapisał się na zawsze w historii? Czy też może z Jogajłą Olgierdowiczem, znanym szerzej potomnym, jako Władysław, ledwo co ochrzczonym poganinem na użytek tronu królem, który stworzył potęgę Państwa, którego nikt nie chciał widzieć na mapie świata, jednocześnie mistrzem intrygi? Może też z biskupem Mikołajem Kurowskim co to mawiał, że twój wróg jest naszym przyjacielem; subtelnym prowokatorem? A może jednak z mistrzem Jarosławem spod Kozienic? Czy też można kojarzyć, królewskich szpiegów spod Kurzętnika, bez których głowa rycerzy spadłaby jeszcze przed bitwa?

 

Z czym można to ten okres burz i naporów kojarzyć? Pewnie ze wszystkim po trochu, zaś co ważne jest tu wiele absurdalnych przekłamań wyniesionych ze szkoły i celowej narracji ku pokrzepieniu serc, a to, co najważniejsze, nie jest widoczne dla oczu. Prawda jest taka, że król Władysław posiadał wszystkie karty w ręku i rozgrywał, nie, nie rozegrał, ale rozgrywał partię doskonale. Miał przed sobą szulera, genialnego wizjonera, cichego, ale wyszkolonego; miał przed sobą człowieka, który zaplanował i założył plan już dwa wieki wcześniej budując imperium, Hermanna von Salza.

 

Przewidział tenże polityk, ze rozpasanie i samozadowolenie polskiej szlachty w długim czasie spowoduje upadek Państwa, że wojna nie jest li tylko działaniem stricte militarnym w sensie machania mieczem. On wiedział dlaczego upadł Rzym podbity przez stado Alaryka i świat doprowadził się do anarchii ciemnych wieków średniowiecza. To długoterminowy plan na budowę potęgi, która przetrwa wieki. Nie pomylił się, siła rozpędu istnieliśmy jeszcze kolejne dwa wieki. Pogarda kroczy przed upadkiem, próżność daje wartość dodaną, ale w nadmiarze czyni spustoszenie.

 

I o to właśnie chodzi, że trzeba solidnie zaplanować działania, nie przyjmować za koniec świata porażek, czy upadków, albo zwycięstwa, które to wcale nimi nie są. Najważniejsze jest to, żeby się podnieść, rozumieć i zrozumieć przyczyny, uznać błędy, jako wpisane w człowieczeństwo i własne istnienie. Nie poddać się i walczyć o to, co się kocha, traktuje, jako najważniejsze.

 

Dla mnie Malbork, to skojarzenie spełnienia marzeń i próśb do Pana Boga, wielkie zwycięstwo światła nad ciemnością, radości nad smutkiem, wypełnienie potrzeby życia. To dla mnie na zawsze pozostanie w głowie jako cud. Cud, który będę pielęgnował dopóki wystarczy sił.

 

Pracowałem dużo jeżdząc po kraju, byłem w Malborku. Wcale nie miałem sentymentów do tego miasta, tak wypadło. Był 2012 rok, początek. Wchodząc do domu zastałem ciszę, brakowało tylko chorałów gregoriańskich. Byłem przerażony, żona siedziała na krawędzi wanny, płakała, łzy jej ciekły niczym z kranu. Kompletnie nie wiedziałem co się stało, do paniki wiele nie brakowało.

 

Pokazała mi próbę ciążową....Płakaliśmy razem. Dziś nawet wiem, kiedy jak i gdzie Nataleczka pojawiła się pod jej sercem. Niedługo skończy 6 lat. To jest sens mojego życia. Malbork....

 

 

 

Każdy ma swoje Westerplatte, a ja mam swój też Malbork

 

18 października 2018   Dodaj komentarz
To_tylko_ja_ | Blogi