• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

jestem jaki jestem

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
01 02 03 04 05 06 07
08 09 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 01 02 03 04

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Archiwum

  • Lipiec 2022
  • Lipiec 2021
  • Czerwiec 2021
  • Maj 2021
  • Luty 2021
  • Styczeń 2021
  • Lipiec 2020
  • Czerwiec 2020
  • Maj 2020
  • Kwiecień 2020
  • Marzec 2020
  • Listopad 2019
  • Październik 2019
  • Wrzesień 2019
  • Sierpień 2019
  • Lipiec 2019
  • Czerwiec 2019
  • Maj 2019
  • Kwiecień 2019
  • Marzec 2019
  • Luty 2019
  • Styczeń 2019
  • Grudzień 2018
  • Listopad 2018
  • Październik 2018

Archiwum 23 października 2018


Zachwyt

 

A może tak... Dzieci moje, dzieci boże, sprawcie sobie trzosy, które nie niszczeją, a potem zaś, dzieci boże, dzieci moje, muszę wam zdradzić wielka tajemnice, zdarzył się bowiem cud. Przyszedł bowiem do mnie Bóg, powiedział, jest tyle pracy, tyle trudności. Czy ty to widzisz? Widzisz z jakim trudem budowana jest w naszej Ojczyźnie równość i sprawiedliwość?

 

Kto to oglądał, ten wie, ten wie na pewno...

 

Dziękuję Wam za piękne słowa, za smsy, ale nie piszę tego dla smsów i poklasku, dla słów miłych li tylko. Jak mnie nie będzie to zapomnicie, nikt nie będzie pamiętał o tym, że ja to ja. Niektórzy wiedzą, inni zupełnie nie wiedzą. Ja to piszę wyłącznie dla siebie i dla swoich dzieci. One muszą wiedzieć, że miały ojca, ojca takiego jakim był, że nie chodził w imię pokazania się sąsiadom czy innemu stadu baranów do Kościoła, a w domu bił żonę, czego nigdy w życiu nie zrobiłem. Ja to piszę, bo to spowiedź mojego życia i tak chcę. Nigdy nie wiadomo, co jest komu pisane. Dlatego proszę nie tylko o zachwyty, ale też o krytykę, bo raczej krytyka buduje, krytyka pozwala być pokornym. Upadałem i się podnosiłem, już miałem nadzieję, gdy nagle legła w gruzach nicości. Wiele razy. To tylko ja, bo jestem jaki jestem, a nie inny.

 

 

 

 

Nie sztuką jest klepać co mówili inni, sztuką jest uwierzyć.

 

23 października 2018   Dodaj komentarz

Oczy

 

Dom, stary dom, pamiętający jeszcze okres nieznany, piękny park a w koło niego, jesiennej słoty kolorowe liście, na pewno mieniące się tęczą w słońcu, które czasem pokonuje pierzynkę chmur. Wysokie drzewa, korony ich szumiące październikowym śpiewem, wieczór. Już ciemno. Szedł człowiek tym parkiem, pochylony, chronił swoją twarz od porywów wiatru i zacinającego deszczu, był zmęczony, był przerażony, głodny; szedł sobie, szukając kawałka dachu by wyjąć resztę chleba ze starej torby i dać sobie odrobiny przyjemności. Zjedzenie tego chleba było dla niego potrzebą, koniecznością, aby mógł iść dalej pośród tańczących drzew i muzyki jesiennej natury. Dla niego nie była to prymitywna przyjemność, tylko walka o własne przetrwanie. Pragnął, aby Bóg podarował mu swoją łaskę, bo był dobrym człowiekiem, chciał tylko przetrwać. Miał ukryte medale z dedykacją za swoją dzielność. Bez wahania zamieniłby te medale za talerz ciepłej zupy, za dobre słowo. Nie znaczyły one nic dla niego w tej chwili, chciał tylko żyć, chciał dać świadectwo. Wszystko, co najważniejsze miał ten człowiek w swoim sercu, był odważny, nie kłaniał się kulom i bagnetom, ale teraz nie miało to dla niego żadnego znaczenia. Zobaczył człowiek ten dom, liche światło w jednym z okien. Chciał zobaczyć jak żyją ludzie, którzy mają taki dom, dom, w którym jest światło i ogień, dom, w którym jest ciepło, dom, w którym mieszkańcy nie wiedzą o nim, nie wiedzą o jego tułaczce, nie wiedzą o takich jak zaginieni gdzieś w zawierusze, zapomniani, odsunięci.

 

Wyjął człowiek swój skarb, wyjął i ugryzł kawałek chleba resztę starannie ukrywając, bo wiedział, że następnego dnia być może nikt mu nie pomoże. Najciszej jak mógł podszedł do okna oglądając się za się za siebie, bał się, ale zajrzał do środka. Tam w starannie wysmakowanym pomieszczeniu, skromnym, ale przyjemnym, świadczącym o guście właściciela, zobaczył kominek, gdzie ogień radośnie ogłaszał o swojej roli, zobaczył dużą komodę, gdzie równiutko ułożone książki mówiły o szacunku, jakim darzą je czytający. Zobaczył trzy lampy, gdzie ledwo tlące się ogarki tworzyły atmosferę tęsknoty i walczyły swoimi cieniami na pobliskich ścianach. Zobaczył drewniana podłogę, na niej dywan, gruby dywan gdzie bawiło się dwoje dzieci. Jedno starsze i drugie młodsze. Ich ubranka były czyste, równe, starannie uczesane włosy wskazywały, że rodzice dbali o nich. Zobaczył tez człowiek siedząca na krześle kobietę, zapewne matkę, która miała piękną sukienkę i pracowała zapewne nad kolejnym ubrankiem dla swoich dzieci, musiała to być matka. Tak kobieta miała smutne oczy, od czasu do czasu czystą, biała chusteczką wycierała kąciki oczu, ona płakała.

 

Przypomniał sobie ten człowiek swoją mamę i swoją babcie, które tak samo opiekowały się swoimi dziećmi we własnym domu tylko wiele lat temu, potrafił sobie wyobrazić, że ten maluch to on, że on też tak machał mieczem. Świat dla niego bardzo się zmienił gdy odszedł z domu, gdy porwała go zawierucha i konieczność.

 

W oddali usłyszał szczekanie psa, przestraszył się i pobiegł do najbliższego dębu, pijącego soki ziemii pewnie trzysta lat, ale bacznie obserwował co się dzieje. Pomyślał, że pan wraca do domu, mąż i ojciec, ale nagle znów nastąpiła przejmująca cisza. Patrząc w okno zobaczył gdy nagle dzieci podbiegły do okna, a za nimi matka. Oni nie byli szczęśliwi, dzieci niby radosne, ale smutne, patrzące na świat z ciekawością, ale z obawą, matka szklanymi oczami myślała na pewno o czymś innym i dalej ukradkiem dotykała ich kącików. Oni kogoś stracili, muszą żyć tak, jak żyją, ale nie ma w tym harmonii.

 

Pomyślał człowiek, że tak często ludzi doświadcza los. Szkoda.

 

Wyjął znów kawałek chleba, ugryzł i myślami popłynął do swojego losu. Zesłańca, dobrego człowieka

 

23 października 2018   Dodaj komentarz

Budowa

 

Jak się buduje dom? Przychodzi ekipa, zwożą sprzęt, wszelkie materiały, podłączają prąd i co dalej?

 

Czy zaczyna od dachu, potem kilku ludzi go trzyma a reszta stawia ściany, następnie podnoszą całość i trzymają zawzięcie, a ktoś wylewa fundamenty? Czy tak się buduje dom?

 

Chyba dokładnie odwrotnie, dach jest zwieńczeniem budowy, jest to pewien stan, rozkosz i satysfakcja. Stanowi w pewnym sensie emanację radości z tejże budowy. Ale trzeba dbać o to, żeby ten dom ogrzewać, żeby nie pękały ściany, żeby nie posypał się fundament, żeby wreszcie nie zapadła się cała konstrukcja, bo być może pochłonie przebywających tam ludzi. Rany, których zaznać mogą mieszkańcy bywają nie do uleczenia.

 

Warto też sprawdzać jakość konstrukcji, ich solidność, dbać o każdy najmniejszy szczegół, czasem, gdy istnieje poważne zagrożenie trzeba go czasowo opuścić, by specjaliści go naprawili.

 

Wówczas taki dom ma szanse przetrwać latami, wiekami, ma szanse przerwać powodzie i burze, wiatry i grady. W nim zawsze będzie ciepło.

Dziś sporo pracy, dość sympatycznie, Aniołkowi przechodzi przeziębienie.

 

23 października 2018   Dodaj komentarz
To_tylko_ja_ | Blogi