Wirus
Ale się narobiło, prawda?
Powtarzam jak mantrę, z uporem maniaka twierdzę, że każdy człowiek, którego intelekt prowadzi przez życie winien byłby na każdym razem, gdy zagubi się, nawet w gęstwinie i natłoku informacyjnym wrócić do punktu wyjścia i spojrzeć na wszelkie okoliczności z perpektywy, a więc uzupełnić swoją wiedzę oraz poszukać, jak ominąć ową gęstwinę, czy też jakże inaczej to rozumiejąc, nawet w sposób absurdalny problemy, innego wyjścia, aby osiągnąć swoj cel. Cel, czyli realizację własnych dążeń i potrzeb, mowiąc wprost - realizację siebie. To stara rzymska zasada, o liściu ukrytym w lesie, to znaczy pewnego rodzaju parafraza. Pojdzimy tym tropem przez chwilę...
Człowiek nr 1: on nie chce tego robić, nie potrafię sobie z tym poradzić.
Czlowiek nr 2: że co ty mi mówisz?
Człowiek nr 1: no jest to człowiek, którego nie mogę złamać
Czlowiek nr 2: słuchaj no panie L(ja wiem kto to był), powiedz mi kurwa ile waży nasz kraj, nasze fabryki, nasze ziemie.
Człowiek nr 1: nie wiem, ale to wartości liczone w kategoriach astronomicznych.
Czlowiek nr 2: no i ty mi mowisz, że ten obywatel jest w stanie unieść ten ciężar?
Człowiek nr 1: nie, myślę, że nie da rady.
Czlowiek nr 2: to po co do mnie przychodzisz i zawracasz mi głowę, do roboty kurwa, bo zamienię ciebie na kogoś innego
Nie da się ukryć, że to działanie brutalne i owszem, bardzo brutalne, przynosi skutek, tylko takie. Pobłażliwość rozzuchwala i daje poczucie władzy,a władza to narkotyk, najbardziej uzależniający, zaś ten, kto tego w porę nie zauważy jest skończony. Proste, albo żyje pokornie jako szpion, albo dwa metry pod zmienią, albo nie wchodzi w takie układy. Innej drogi nie ma.
Alleluja, jest jedno, jedyne wyjście, a więc nic nie robi i żyje nie swoim życiem tylko jest pieskiem na posyłki. Takim sympatycznym kundelkiem, co to poliże dupę, przytulić się chce, ale i tak, jeśli będzie trzeba, pójdzie na front i zdechnie jako pierwszy, zapewne od kuli w łeb. Może mu za pochówek ktoś zapłaci, ale niekoniecznie.
Tak, jeśli się ktoś mocno zastanawia, to piszę o sobie, bo zawsze piszę o sobie, nawiązuję to postaci historycznych, żyję tak, jak potrafię i się staram ile mam sił. Mam ogromne problemy i nie da ukryć poszukuję wyjścia. Nie wiem jeszcze co zrobię, ale obiecałem sobie, że do końca roku decyzje będą, bez względu na okoliczności i aktualne działania. To jest dedline. Nie zamierzam się skarżyć na mój los, jest taki, jaki jest, na który sobie zapracowałem, bo ponoszę i poniosę za to każdą opowiedzialność. Istnieje też taka możliwość, że nie poradzę sobie z tym, ale to już mój problem i nikogo za to nie będę winił.
Jakaś zbiorowa psychoza nawiedziła świat w postaci wirusa, czy tam innego koronawirusa...
Tak, jasne, rozumiem, każdy się boi, wszyscy się boją. Zanim zaczniemy z nim rozprawę może warto uzupełnić wiedzę i wyrobićwłasne zdanie.
To jest jakiś absurd, sterowany, podobnie jak 9/11. Wszyscy zwariowali. Czy to jest dzień sądu ostatecznego? Na pewno nie, na to przyjdzie czas i każdy tam będzie, bez wirusa nawet i bez choroby, stary, czy młody, każdy tam się znajdzie i będzie za swoje postępowanie w życiu odpowiadał. Nie udało się z gejami, nie udało się z uchodźcami, może uda się z zapaleniem płuc-czyli plan C. Chciałbym zaznaczyć, że tylko na giełdzie w Hongkongu(dane sprawdzone), jest więcej „kapitału”, niż ludzkość wytworzyała w całym okresie swojego istnienia, a gdzie cała reszta? Czyżby „pieniądz fiducjarny”? Nie da się zaprzeczyć, że tak właśnie jest, ustalenia z Bretton Woods, oparte o parytet złota zostały zniszczone przez czerwoną zaraze, którą coraz bardziej cenię(ale o tym kiedyś). W kwestii wyjaśnienia warto sięgnąć do źródel. A więc we wspomnianym Bretton Woods ustalono, że wartość pieniądza ma oparcie w światowych zasobach złota, metalu ziem rzadkich, a wieć niemożliwym to wytworzenia sztucznie( w sensie naukowym jest to możliwe, jednak zupełnie nieoplacalne, mimo obietnic średniowiecznych alchemików z Pragi). Jednak potem doszło do złamania tych ustalen, wskutek lichwiarskiej polityki Wschodniego Wybrzeża i drukowano pieniądz, ot tak po prostu, i wrzucano na rynek. Konsekwencje są o dawna znane, nawet wypowiadane przez Miltona Friedmana, noblisty, że skutkiem tego będzię gigantyczna, galopująca inflacja, a zatem im więcej pieniądza bez pokrycia na rynku, tym wyższe ceny. Chyba to jest oczywiste.
Typowy przykład tu i teraz to jest 500+, więc wydrukowanie dodatkowych banknotów. Efekt- każdy zna, no chyba, że nigdy od dwóch lat nic nie kupowal nawet w sklepie spożywczym.
Dlatego ośmielam się zadać pytanie, skoro 500+ jest tak dobre, to dajmy upor fantazji i zróbmy 5 000+, nieeeeee, zróbmy 50 000 000+.Efekt będzie dokładnie taki sam. Ale te skurwiele znów kupią sobie głosy za nasze pieniądze.
Ktoś powie, że zgłupiałem. Nie, pisalem o tym już dwa lata temu, scenariusz się sprawdził idealnie, bo niestety, ale gospodarka to taki twór, który, jeśli nie jest wolny to bankrutuje, człowiek też, zniewolony, nie jest wolny.
Można zapytać, kto na tym zarobił, można powiedzieć, że taka rola Państwa, aby pomagać, jednak w przypadku drukowania pieniędzy, zarabia ten, kto je drukuje, zaś rola „Państwa” sprowadza się wyłącznie to dialogu:
Człowiek nr 1: ej, co tu się dzieje?
Czlowiek nr 2: oni chcą demokrację
Człowiek nr 1: no to dajmy im demokrację, ale ja będę tym zarządzał
Tak upadły Ateny, pierwsza demokracja świecie, potem Rzym, gdzie rozpite i rozpasane społeczeństwo zagłodziła i ochoczo spaliła barbarzyńska hołota Alaryka, któremu się umarło zanim spróbował produktów ich winnic słynnych od wielu wieków.
Potem Filip Piękny wykończył ze swoim bratankiem Papieżem Klemensem ubogich rycerzyTemplariuszy, nota bene swoich wierzycieli, bo pieniędzy mu zabrakło na uciechy życia, których pożyczał na potęgę. Potem …..i tak dalej i tak dalej
Wracając do wirusa,
tenże wirus już był, był, bo gbyby nie był....