Pod powierzchnią 1/
Hasło,
zatem może pójdźmy sobie na trochę w czas zamętu, czas zakłamania, jawnego oszukiwania siebie nawzajem, w szczególnym tego słowa znaczeniu okłamywania Narodu, siania niepokojów i szerzej-tworzenia narracji zgodnej z ideologią sprzeczną z wartością etyki chrześcijańskiej, konserwatywnego prawa i greckiego podejścia do prawdy, o czym już wiele razy pisałem. Nie da się do wszystkiego dojść bez zauważenia kontekstu historycznego, politycznego, a może nawet histerycznego, nie da się tego zrobić w trzech zdaniach, a więc proszę zaufać na słowo, a źródła wszelakie są dostępne, oby tylko poświęcić czas, aby w pocie czoła wydobyć je na powierzchnię.
Ja nie wiem co naprawdę wydarzyło się z Warszawie? Smoleńsku? Wilnie? A może gdzieś jeszcze, wiem natomiast, że na pewno okoliczności były inne niżby karma, którą codziennie każą nam wcinać ze smakiem.
Oto, 9 kwietnia AD 2010 w godzinach poźno popołudniowych wydano oficjalne oświadcznie treści mniej więcej takiej: " W związku z zapowiedzianymi, potencjalnymi zamachami w strefie Europy na samoloty, prezydencki lot do Smoleńska musi pozostać w tajemnicy". Nie cytuję tego dokładnie, lecz dokladnie tak samo to przesłanie brzmiało.
Było to hasło, uruchamiające lawinę konsekwencji, które do dziś mierzą się z rozmaitymi teoriami, spiskami, które do dziś nie zostały wyjaśnione i nigdy nie będą. Cała opera mydlana, która poźniej nastąpiła była wyłącznie nacechowana koniecznością odwrócenia uwagi od spraw ważnych, a nawet najważniejszych. Jednak sprawne oko odnajdzie nawet to, co ktoś zechciał ukryć. Oświadczenie to było rozkazem to realizacji planu, którego próbą już była katastrofa CASY, gdzie zgineli wysocy oficerowie lotnicwa wojskowego. Tak wiele łączy te sytuacje elementów, że korelacja zdarzeń musi być zauważalna, musi być brana pod uwagę. Cały świat, to życie pełne spisków, intryg, które czasem się udały, a czasem sięnie udały.
Trzy dni przed owym dniem sądu ostatecznego, przybył do Warszawy wysoki ranga wojskową urzędnik Stanów Zjednoczonych, Petreus. A po co przybył tenże człowiek? Oficjalnym przekazem był i jest niewyjaśniony fakt, że miał otrzymać polskie odznacznie, za szczególny wkład w relacje Polska-USA. Nasunać się może pytanie, czy tak wysoki rangą generał nie ma większych zmarwień niżby osobiście odebrać jakiś medal i posyłać uśmiechy do kamer, udzielić kilku wywiadów i wrócić na wojnę? Odpowiedź na to pytanie wydaje się tak prosta, jak to, że nie po to tu przyjechał.
A jeśli nie po to, to po co?
On się ludziom tak małym jak ja się nie spowiada, ba, nie spowiada się nawet ludziom znacznie ważniejszym, więc poluzować fantazji można zawsze i zastanowić się jakie to ważne sprawy i okoliczności nim powodowały, aby dwadzieścia godzin spędzić raczył był ten Pan w powietrzu, by zachwycić prowincjonalne Państwo na wschodnim skraju Europy.
Zakładam, że przybył on był wyłącznie po to, aby osobiście dopilnować i/lub ostrzec kogoś o czymś(przed czymś), może o planach, które to mogą w najbliższym czasie zmienić oblicze polskiej ziemii i odwrócić wszelkie priorytety politycznie po słynnym resecie resetu, którym usunął prezydentowi Kaczyńskiemu marzącemu o jagiellońskim pojęciu potęgi trójmorza - deski spod nóg, a nawet beton mu zniszczył z tej podłogi, vide: Rubak Babama, przyjaciel wszystkich, co to nie jest pewien chyba do dziś nawet, czy na pewno zachował prawo ziemii stając się czterdziestym czwartym (nie mylić z sześćdziesiątym szóstym) prezydentem USA. Jestem wszak pewien, że są tacy którzy wiedzą, ale morda w kubeł i cicho sza.
ciąg dalszy będzie wkrótce....