Bohater, czy pagon
Patton? Może Czujkow? Może Żukow? A może jednak Chan, może Aleksander zwany Wielkim? Może jednak Olgierdowicz po mieczu z imienia Jogiełła, a może też Janina Sobieski? Może jednak coś w tym nie gra...
Gra czy nie gra, byli to wybitni żołnierze, wybitni przywódcy związków taktycznych różnych rozmiarów, ale świat zmienili, zmienili bieg historii.
Każdy z nich umęczon był gdzieś tam albo kulą w łeb, albo trucizną, albo też brzemiona chorób duszy spływały mu po pagonach. Może też warto pomyśleć o zgrozo o Władysławie Sikorskim, a może też o Józefie Piłsudskim, co to nie wiedział, z którego stołu ma pić i zakąsić. Dla jasności do Marszałka nic nie mam, ale nie dlatego, że nie był masonem, że nie był japońskim oraz austriackim i niemieckim szpiegiem i był zwykłym czerwonym i nie dlatego, że niszczył Kościół wszelkim orężem. Bo był. Bo był i niszczył. Jego płomienne mowy jak to nie nazwaćby oracyjne popisy do dziś są treścią pewnych oto nurtów politycznych. Nie mam nic do niego też za to, że nie czytał von Clausewitza i pięknie potrafił napisać swój życiorys. Nie mam pretensji również, gdy uciekł w 1920 roku „do swojej żony” oddając z ręce generała Rozwadowskiego dowodzenie Armią. Generał Rozwadowski, dzięki swoim koneksjom u bratanków Hungarów załatwił broń i amunicję i dzięki temu możemy hołd składać pod pomnikiem Bitwy Warszawskiej. Cóż, potem wujek wrócił i wykończył bohatera, prawdziwego bohatera tej wojny z bolszewikami, czerwoną zarazą. Zastanawiam się ciągle, dlaczego Piłsudski z wyglądu i zachowania tak bardzo przypomina Stalina, ktoś mało spostrzegawczy nawet mógłby ich pomylić.
Pretensji do Marszałka co to się sam nim nazwał, pewnie „bez swojej wiedzy i zgody” nawet nie mam za to, że tak bardzo kopał się z Romanem Dmowskim, którego poza K. Stefanem Wyszyńskim uważam za najwybitniejszego męża stanu Polski dwudziestego wieku. Oczywiście, wiem, że pokłócili się o kobietę, to normalne, bywa pośród samców, ale żeby w imię tego położyć tysiącletni Naród na łopatki? Nie mieści się to w głowie. Owszem, mogli dać sobie po gębie, zrobić pojedynek, nawet na siekiery zrobić sparowanie, ale żeby ego własne doprowadzić do stanu wrzenia, to raczej niepoważne. Piłsudski wygrał, ale to Dmowski Roman podpisał akt założycielski Rzeczypospolitej w Wersalu.
Mam pretensje do Marszałka tylko o jedno, mam pretensje o to, że nie wychował sobie potomków, którzy jednak mimo swych przywar, mimo pewnej zaściankowości, byliby jednak patriotami. Zapyta ktoś, a cóż to ten patriotyzm? Powiem, że ja rozumiem to w takiej to postaci, że kłócimy się, gotujemy się we własnym sosie, ale na wojnę idziemy razem, bo nasza ojczyzna i nasz kraj, naszych ojców i dziadów, którzy na niego krew przelewali. Którzy poszli, czasem wracali, a czasem nie, aby nasze wartości, nasze prawo tamże działało według naszej woli, a nie innej. Czasem czekali, czekali na lepszy czas i się zrobili, natomiast idea był zawsze taka sama.
Gdzie dziś spotkać takich rycerzy? W Warszawie? W Brukseli? W Waszyngtonie? W Teheranie? A może jednak w Tel-Awiwie, sorry już dziś Jeruzalem, ziemi obiecanej, co to Mosze 40 lat pozbywał się szrotu, aby zbudować miasto na wieki, jak mówi Pismo....a może jednak w Pekinie?
Gdzie Pan Marszałek raczył był wychować swoich następców jak mu się poszło do Budowniczego? Beka Józefa? Jakiś koszmarny żart z non zapijaczoną mordą przyjmował intrygantów z Londynu w 1938 roku i jeździł tam skamleć o pieniądze. Potem zaś w imię „honoru” (vide: przemowa w Sejmie) podpalił pół Europy, a twardy Adolf pozbył się złudzeń, że Polacy pójdą z nim na Moskwę. Z perspektywy czasu, zabrakło tylko kilku dywizji i rzeczywiście jak to chorąży pokoju, ojciec ludu pracującego, gangster DDA, oraz tajny współpracownik (bez swojej wiedzy i zgody-na pewno) mawiał, że towarzysz Ilijcz dał nam kraj, a myśmy go spierdolili. Oczywiście analiza tego tylko na teraz, bardzo pobieżna, albowiem złożyło na to się o wiele więcej zagadnień, w tym londyńsko-nowojorska diaspora starszych i mądrzejszych, kto chce, to sobie doczyta.
No to co, Panie Generale Sikorski? Pogadamy? Zabili, tak, zabili, a dlaczego tak się stało?
Może jutro