Nobel? Banan?
Nobel, hmmmmm....
dziś słuchałem dość długo swojego Mistrza. Oto natknąłem się na ciekawą opinię, a mianowicie, że skoro Lech spod Lipna dostał Nobla, to dlaczego syn milicjanta go jeszcze nie dostał. Może pójdźmy tym tropem dalej odrobinę.
Skoro tego miliona co prawda dolarów, ale jednak dostał ten człowiek, który był zapomniał, chyba z powodu demencji, bo jakiżby inny powód był takowej utraty pamięci, gdzie i w jaki sposób przeskoczył ten słynny płot, to dlaczego syn milicjanta, czy też syn syna syna i jeszcze jednego syna z Białorusi? Ja nie wiem, bo nie słyszałem, aby mi coś na ten temat pisali, tudzież dzwonili. Więc jestem tylko skory do zagłębiania swojej wiedzy, której nigdy za wiele.
Ano więc Generał Franco oto zaś, obalił zdaje się Republikę i trochę - nie ma co się oszukiwać- wspomagali go naziści, oj nieeee, nie naziści, tylko, zwyczajnie Niemcy. Nazywając rzeczy po imieniu wysrtugał sobie Adolf Aloisowicz Hitler takiego pana z banana. Myślał zapewne, że moce sprawcze spowodują, iż będzie nim pociągał za sznureczek, może nawet postronek, albo też powróz nazywając rzeczy wprost i po imieniu. Nie udało się mu to, bo ojciec ludzkości, chorąży pokoju, generalissimus Josif, jak to chciał, by go nazywano ukradł mu statek złota w Odessie i oddać nie chciał.
Pan generał trochę był zadziwiony, chciał mieć i złoto i przyjaciół i wieczny odpoczynek. Niestety, tak się nie da. Więc jak Hitler namawiał go do wojny o Europę, to postawił tenże takie warunki, że AH powiedział wśród swoich, że wolałby, aby mu trzy zęby wyrwano żywcem, niż dalej z tym skurwysynem rozmawiać. Oto dlaczego Hiszpania bezcenna, pozostała neutralna. Czasem to, co skomplikowane, wydaje się proste do wyjaśnienia.
Wielopoziomowe operacje np. Trust, Cicero to tylko opowieści dla ludu. Wszystko prawdziwe jest, gdy oczy nie widzą, bo oczy patrzą, uszy słuchają, palce dotykają. Nic co ważne, nie jest widoczne, nie da się tego dotknąć, nie da się tego zmienić, nie da się temu zapobiec. Albowiem, jak to trzech ciekawych i spostrzegawczych ludzi sprawdziło około 26-27 lat temu, było 20 tysięcy konfidentów i matadorów pracujących na podwójnych etatach dla pięciu trzech literek. Dziś jest 16 trzech literek, każdy chce „pracy i chleba”, nie „igrzysk”. Zatem dla nie wtajemniczonych proponuję kalkulator, on policzy i „po nocy nadejdzie dzień”.
Dlatego ludzie, którzy sikają na resztki Fanco i kochają de Gaulla raczej nie warci szacunku. Dlatego ludzie, którzy krzyczą na mężów stanu, prawdziwych, takich, którzy świat potrafili/potrafią zmieniać i wierzą w to, co czynią, nie są warci podania ręki, bo nie ma pewności, ale to żadnej, że w tej ręce nie ma zatrutej igły.