Śmierdzi
Co to jest trucizna? Jaka może być trucizna? Czy trucizna może być lekiem? Czy trucizna zabija? Leczy? Czy trucizna oczyszcza? Czy daje nowe życie? Czy stanowi ucieczkę od innego życia do innego znów? Czy działa skutecznie? Szybko, czy też powoli?
Czy trucizną jest woda i chleb? Czy trucizną jest radość i smutek? Radość i gniew? Kwas i gorycz? Cukier i sól?
Czym jest trucizna?
Czym to jest dla każdego z nas?
Ibrahim ibn Jakub...a żył sobie w 10 wieku taki oto dżentelmen, Żyd z krwi i kości na usługach raczej wywiadów arabskich, ciężko w źródłach potwierdzić faktycznie proweniencje jegomości. Można się wszak domyślać, bo i sny raczej nie powleką mnie do krainy „ciemnego średniowiecza”, który to zgotowały hordy i watahy Alaryka, zajmując rozpasany Rzym, a tenże Alaryk nawet nie doczekał spokojnej starości, bo zmarło mu się zanim jego hołota i on również zdołał zagłębić się do wszystkich piwnic i winnic Cesarstwa. A skoro można się domyślać, to dlaczego mam się nie domyślać. Ludy północy, gdzie o ziemię, wpływy oraz trawę dla tubylców rozstrzaskiwali maczugi, kamienie na głowach sąsiadów nie było łatwo, to pewne. Dlatego poszukiwali odkrywcy nowych terenów, branek, niewolników, złota, bo tym mogli się wymieniać ze światłymi tego świata mieszkańcami Cesarstwa, Chin, Persji, Grecji. Wikingowie 1000 lat przed sławnym Kolumbem, nie wiem dlaczego nazywanym Hiszpanem, skoro ewidentnie był poddanym Wenecji, odkryli ląd za wielką wodą. Ten dziad pisał troche pamiętników, pisał jakimi to obrzydliwymi ludźmi są Słowianie oraz ile pieniędzy zarobił, gdy handlował niewolnikami ze środkowej Europy na tarasy bogatych panów z brzegów najbardziej znanego wtedy morza.
Kultura rzymska, grecka, chińska, grecka, ale przede wszystkim damaskejska i egipska to klucz to poznania świata. Gdzie w tym wszystkim były plemiona semickie? Były, tak, były poddane Faraonom, mieszkały sobie w delcie Nilu u wybrzeży Morza Śródziemnego. W wolnych chwilach „wyrabiali koce i maty, czas poświęcali modlitwie”. Ja przekazy mówią, pojawił się niechciany syn, którego królowa wyrzuciła do rzeki. Gdyby zaś nie przypłynął do brzegu „okoliczności zbiegiem dziwnym zaiste”, zostałby zapomniany, na zawsze byłby zapomniany. Dobra kobieta nauczyła go mówić, nauczyła to tradycji, pokazała najprostrze wartości. Proste, bo fundamentalne, żeby dbać o to, to się ma i starać się, by potomnym lepiej było. Więc zabrał ten już potem dorosły mężczyzna swoich ochroniarzy, zebrał tę biedotę znad Nilu i poszedł szukać Kanaan. Miał u nich posłuszeństwo i oddanie, wiedział, że dla niego życie są gotowi poświecić, gotowi są umrzeć dla tychże wartości, jak honor i odpowiedzialność. Cóż jednak z tego, skoro wiedział ów człowiek, że prowadzi za sobą ogony, przyzwyczajone do karmy na czas i mniejszej lub większej, ale wygody. On zaś przyrzekł im ziemię obiecaną, pełną radości, ziemię żyzną, owocującą, przyrzekł miód, pracę i mleko. Podążali.....
Nie obyło się bez buntów, zniechęcenia, trwogi, które silną pięścią ale i orężem tłumione były. Pytanie wydaje się zasadne otóż takie, dlaczego niby aż czterdzieści lat wędrowali po tej pustyni, skoro wysyłali szpiegów, obserwowali gwiazdy i potrafili liczyć nawet własne kroki?
Ano dlatego tak długo to trwało, bo oto ten przywódca chciał konsekwentnie zlikwidować etatyzm, chciał wyplenić lenistwo i wszelkie roszczeniowe postawy, bo znał ich dobrze. Wiedział, on wiedział, że musi urodzić się nowe pokolenie, któremu nie wystarczy w żarnach mielić mąkę i piec mace, on chciał ludzi z pomysłami, z otwartym umysłem, chciał ludzi, którzy nie maja nic, a chcą mieć wszystko.
Doczekał się.....
Nie raz i nie dwa wrócę do tego, opowiem też, jak robili to cywilizacje dalekiego wschodu, bo to tym bardziej pasjonujące.
U mnie nowy czas, sympatycznie w nowej pracy. Gdybym nawet żałował, że żałuje, to kim wobec siebie bym był.