Generał
No to Pan Generał Władysław Sikorski.
Cóż to Pan generał litości i poparcia dla swoich interesów u samego ojca narodów i chorążego pokoju szukał. Otóż u samego Stalina. Warto przeczytać pamiętniki towarzysza Mołotowa, co to zwykł notować nawet to, czego nikomu wolno nie było, podobnie zresztą jak orędownik demokracji, co dał się na strunie powiesić we Flosenburgu, niejaki Wilhelm Canaris, migający się od wartości, którym przyrzekał służyć(ale o nim inny razem). Oto Pan Sikorski generał postarał się był nauczyć perfekcyjnie władać językiem francuskim, zaś tłumaczem na angielski była jego córka, nota bene piękna kobieta. Pytanie pojawia się zatem dlaczego akurat francuskim? Dlaczego nie władał Władysław generał językiem niemieckim, hiszpańskim, arabskim, chińskim, a może włoskim? Nawet jego stękanie na spotkaniu u samego Stalina wzrostu 162 cm było tłumaczone, bo był ów Pan przerażony potęgą jego intelektu, jego siły, władzy, pewności siebie. Ten Pan był tam nikim, wystarczyłoby jedno skinienie palcem i świat o generale byłby zapomniał. Plan był tymczasem inny.
Pójdźmy tym tropem. Oto założenie jest takie, że Pan Władysław generał był pospolitym masonem rytu francuskiego, a jak wiadomo Francja to kobieta, cudowna kobieta, obyta, mająca swoją świadomość, dama do towarzystwa, pełna blichtru i kokieterii. Francja nienawidzi Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej, albowiem wolni ludzie zza Wielkiej Wody widzieli dwukrotnie tę Panią bez majtek i ona się tego po prostu wstydzi. I tak samo jak nienawidzi wolnych ludzi, tak samo perwersyjnie kocha matuszkę Rosję.
O co w tym chodzi tak naprawdę. Chodzi o to, że kobieta Francja wstydzi się Ameryki, bowiem doskonale wie, że oni wiedzą o tym, iż ta kobieta jest w stanie oddać się nawet za darmo, byle po cichutku, bo mąż jest zazdrosny. Zaś kocha Rosję dlatego, że chce być zerżnięta naprawdę, ale z uwagi na powodzenie, na uważanie i tudzież poważanie nie może tego zrobić, bo co ludzie powiedzą. Amerykanie zaś widzieli te kobietę dwukrotnie bez majtek w sensie takim, że Francja dwukrotnie oddała się z przyjemnością, ale z powodów obiektywnych nie mogła tego przyznać. No bo jak nie tak to jak?
Jest taki wywiad rzeka z hrabią de Marenches, byłym szefem francuskiej jaczejki. Ważne w tym są dwie sprawy właściwie, ale reszta równie ciekawa. Po pierwsze, na pytanie, czy są we Francji bolszewicy, odpowiedź pada jakże oczywista. Nie cytuję tego, lecz pisze jaki sens można wyczytać z przesłania Pana hrabiego. Otóż, oczywiście, że są my wiemy kim oni są, gdzie mieszkają, co robią, jak się zachowują. Ale nie ma sensu ich aresztować, bo to żadnych korzyści dla Republiki nie przyniesie, a wręcz nastręczy szkód. Jeśli bowiem Sowieci mają jakiś cel to ci ludzie działają jak pudła rezonansowe z harmoniczną. My to wiemy, obserwujemy i możemy reagować. Jeśli zaś ich zamkniemy na trzy lub nawet trzydzieści zamków to otrzymamy skutek wprost odwrotny do zamierzonego, bo przyjadą nowi i poświecimy kolejne dwadzieścia lat na ich rozpracowanie.
Panie hrabio, a skąd u was się biorą donosiciele. Na to pytanie oburzony hrabia powiedział był piękne słowa, mianowicie, że w Republice nie ma żadnych donosicieli, są tylko tłumacząc wprost nie odda ducha dziejów, zaś są wyłącznie honorowi i czcigodni informatorzy. A skąd takich informatorów pozyskujecie pytała Pani Krystyna. Pan hrabia z uśmiecham raczył był powiedzieć, że wszędzie, bo zawsze może się przydać. Może to być kierowca taksówki, może być ksiądz, może być złodziej i bandyta, może być oszust, może też być radny, czy też mer, policjant, a nawet minister, czy też prezydent. No co komu szkodzi, że minister, czy prezydent będzie przewidywalny i prowadzony na smyczy. To chyba dobrze dla republiki.
No dobrze, zatem jak znajdujecie takich ludzi? Jak ich wyszukujecie pośród milionów obywateli, chrześcijan i żydów i arabów, białych, czy czarnych, zdrowych i chorych. To nie jest spowiedź Pani Krystyno powiedział Pan hrabia, więc skoro nie jest to spowiedź, to jesteśmy skazani na domysły, a skoro mamy ochotę myśleć i rzucić nieco prawdy czy fantazji, to spróbujemy.
Nie słyszałem nigdy, żeby do jakiegoś ciecia(ministra- etymologia tego słowa łacińska- zwykły cieć zatrudniony do wykonywania poleceń narodu) przyszedł werbownik, albo nawet dwóch, rozsiadł się i powiedział towarzyszu, wiecie, rozumiecie, podpiszcie tu to i tamto i pracujemy. Wydaje mnie się, że taki werbownik, albo nawet dwóch byłoby rozstrzelanych jeszcze w tej samej sekundzie. Zatem nie tak, to jak?
Ano wyobrażam to sobie inaczej. Oto do jakiegoś młodego człowieka, którego gdzieś, ktoś kiedyś zauważył przychodzi uśmiechnięty jegomość i mówi, drogi panie, my widzimy, że Pan tu ma ciekawe pomysły, świetne idee panu przyświecają, myślimy, że w przyszłości może pan oddać wielkie przysługi republice. Ale wie pan, rozumie pan. No to jeśli tej młody człowiek rozumie, to nagle staje się radnym, potem merem, potem deputowanym, potem ministrem, a może nawet prezydentem. Cóż to komu szkodzi. Szkodzi tylko takim, którzy nie szanują własnego kraju.
Pan Sikorski generał mason należał do francuskiej loży, była to karta już ograna, zabili go.
Okoliczności jutro, ale zaczniemy od masonerii, jak tam go zwał, tak go zwał architekta, czy budowniczego. Jeden wielki syf epoki oświecenia.
Non omnis moriar, tak?
Dodaj komentarz