Ehhhh
No tak, dzieje się, oj dzieje...
Gdzie się nie odwrócę to widać, że coś się dzieje. Czy praca jest sposobem na życie, życie sposobem na pracę? A może pojechać w Bieszczady, albo na drugi koniec świata, gdzie potrzeby są mniejsze, życie wolniejsze, odrobinę spokojniejsze?
Jak te szczury tunelowe(chwała bohaterom), ten kto wie, to wie, idę w kierunku światła, ale im dłużej idę, tym mniej je widzę. To się kompletnie nie opłaca.
W jakim interesie to wszystko ma zagrać?
Gdy zaprowadzam córkę do szkoły to widzę kolorowe liście, których kiedyś nie widziałem. One na pewno były, ale ich nie widziałem, bo nie chciałem ich widzieć. Dziś je widzę. Znów muszę jechać do biura, ale jak widzę łzy w oczach mojej córki, to dymelaty wracają. Jeśli nie dopilnuję pozycji, to znów skończy się karastrofą. Zostawić ją? Znów się kłócić? Wszystko, co najważniejsze nie jest widoczne na oczu. Już mała wspomina, że niedługo jej urodziny, potem zima i czy na pewno pojedziemy na narty. Oczywiście, że pojedziemy razem, we dwoje, bo czuje się ona wtedy jak prawdziwych wakacjach, bez krzyków, pretencji, budzi się kiedy chce, wychodzimy kiedy mamy ochotę, robimy co chcemy i jak chcemy. Nie ma ochoty wstac na śniadanie do 10, to wie, że przyniosę, zmęczona, to pójdzie spać. Ale ferie dopiero od połowy lutego. Dlugo czekać....
Nie wiem.
Dodaj komentarz